Po Zakrzówku przyszedł czas na nocleg i zmianę otoczenia na bardziej czarne i dosłownie i w przenośni. Jaworzno! Hirłi go! Mariusz zamiast ustawić nawigację po A4 przyklepał nam niezapomnianą drogę uliczkami osiedlowymi. Dziękujemy Ci Mariusz! ( choć przynajmniej jest co wspominać i w sumie Mariusz prowadził, a bydle mogło napić się piwa 😉 ). Do hotelu zawitaliśmy już po zmianie oświetlenia na nocne. 3 nurkowania swoje robiły ale meldujemy się, szybka buła, parówa i Jack D. w przeplocie z nawijką i przeglądem filmowym z dnia i w kimę. Co do hotelu Aqua Brojan ( jak zwał tak zwał) mam mieszane uczucia. Z jednej strony super opcja piwnicy dla nurków i wysuszenia sprzęciwa. Z drugiej nie lubię jak mnie ktoś w wała ładuje i jednego wieczora mówi, że papu mamy w cenie, a drugiego każe za to papu dopłacać. Karma wraca, a ja wrzucę tylko widok z okna 😉
Z rana wiało na wszystkich frontach. Na dworze wiało, w głowie wiało, w portfelu wiało… Wzięliśmy się zatem za pracę, bo powietrza z materaca nie było. Pogoda swoją zmiennością nie rozpieszczała. Deszcz, wiatr, słońce, wróć, deszcz, wiatr, słońce, wróć…
Faber wybrał wiatę, bliższej się już nie dało 😛 (tak to Faber, tak wiezie butle. Zapytacie czemu wiezie? bo wziął wiatę najdalej od wszystkiego! Tak… To Faber!)
Postanowienia ogólne z racji wielkości akwenu i stosunkowo dalekiej drogi do domu stanęły na tym, że robimy jednego nura. Tak więc siup…
raz dwa raz dwa trzy pięć sześć siedem… o siem!
wbijamy na rewir jak tomi li dżones w ściganym
pierwszy raz Irona z koparką 🙂
widać że żelazny zadowolony 😀
chłopcy z agensji również
szmeliwo niezmienne, dalej robi robotę dla oczu 🙂
Iron mając gejmaunta szybko wpływa we wszelakie możliwe dziury
a my jak M&M’s y
skład… węgla…
był rower, była ciuchcia, czas na dechę
Iron ma swój dzień
jedno żelastwo i drugie 😉
Faber się wkręcił w tryby nie chciał kompletnie wypłynąc. Tylko pozował niczym top madl
wizura na równi przyjemna z poprzednim dniem, tylko ta ciężkość bytu jakaś większa
2 parówy? 😀 i trzecia z tyłu – a Iron gdzieś znikł
czysto? czystoooooooooooooo! A na koparce jak na thistelgormie ni stąd ni zowąd tony nurków
Odpalić to tego już nie odpalisz. nawet swoja latarką 😛
Przerzucamy się na hms wilhelm. Faber od razu penetruje nowe dziury.
po czym bierze się za sprzątanie
Mariusz trzyma się przepisów i bezwzględnie nie wpływa
Za to macha mi żeby mu kadr poświęcić. No ok, masz 2, znaj me dobro!
nadjeżdża Nadjeżna
Majtki czyste?
bo kapitan już stoi 😀
no no nooo, a ty nie dobry nurku wpływający!
w każdym z nas inna krew ale jeden przyświecał nam cel
iron maiden
fotosesja z popiersiem miała zamiar się rozkręcić
no i poszła na całość 😛
…a po osiedlu wożę się o tak
i kamieni kupa 😉
no była łycha, jest łycha, tylko ta coś słabo procentowa, musi odgazowana już
Faber w desperacji i braku muszelek pije wode – jak zwierzęta…jak zwierzęta…
cudowali, ustawiali i w końcu wyszło jak zawsze 😉
i koparki zdobyli
Mariusz łyżeczkuje
po zrobieniu pierwszego kręgu, odeszliśmy na drugi
panowie zaczęli tańczyć
A mi aparat powiedział basta i po tonie wystrzelanych zdjęć zamigał i wyłączył się 🙂 Za to komputer pokazał deco stop. Dekompresja na koparkach czymiejta mie ludzie 😀
Po 4 nurach azot w głowie był na tyle duży, że nie ma się co dziwić, że w podskokach radosnych pobiegłem baunsować z Faberem
Tym razem już nic sobie nie obiecywaliśmy, no może po za tym, że trzeba brać mniej leków, a więcej pić – czy na odwrót? Dobrze było was znowu spotkać ale następnym razem sami se popijajta te orzeszki 😀
Do następnego!
ps. Czinkuante gelato! 😀
„Cinquanta gelato!
Cento classico!
Andare foresta!
Pompino!
Cazzo in bocca!
Scopare la figa!
Finale sulle tette! „
Comments by thoms