2020 to rok popiepszony jak kulki w totolotku. Plagi egipskie mogłyby się od niego edukować. Kiedy wszystko już staczało się po równi pochyłej, antydepresanty sprzedawały się lepiej niż banany kolumbijskie, Morawiecki mógł już nosem otwierać drzwi wtedy na ulice wyszły Dziołchy! Piorun skurwysyny! Cytując ślepnąc od świateł – przypierdzielił z siłą mr.propoera i znowu zachciało się żyć. Niebać Covid ( w granicach rozsądku), jebać pis i konfę no i kurde serio wróciła chęć na oddechy. Tym razem lasów nie zamknęli, ani CN!

Z racji, że kiepsko widzę po zmroku, a do Polski T. się trochę jedzie, więc jak tylko Kowal dał znać, że uzbierał wesoły dyliżans, i czy mam ochotę jechać, to decyzja trwała jakieś 35sek. To już ten wiek, że trzeba skonsultować z rodziną czy do czegoś im nie będę potrzebny. Nie byłem 😀 Lux! Nawet mnie nie pożegnali, tak mnie już mają dość hahaha. Kowal jak zobaczył że biorę twin x2 złapał głębszy oddech ale machnął ręką. Auto ma kozak więc pomiesciłoby i słonia na pace. Pare dni przed wyjazdem pojeby z wiejskiej wprowadzili ustawę, że samochody powyżej 5 miejsc mogą wieźć max połowę osób… Tak wiec z przymusu jechaliśmy na 2 auta 4+2.

Szybkie spakowanie i w drogę do Kakaaaduuu. W drodze standart whisky ananas jeszcze będzie czas 😉 Mimo opadów meldujemy się po 5h dodrinujemy i w kimę bo pobudka z rana. Śniadanie jak to KAKAdu lux. Szybkie ruchy i odjazd. Spać mi się chciało okropnie. Don Fabrizzo mimo, ze miał rzut beretem nie dał rady się zawinąć na sam ranek więc przyszło nam troszku poczekać ale zanim wszyscy się pozbierali dotarł i brader from another mader. Plan zakładał 2 nury i morsa. Bynajmniej nie alfabet. Ja chodzę regularnie do zimnego ale Faber miał pyknąć wisienkę.

Na piechinejros bez większych zmian. Woda spitala…


Same lubelasy…

lawoK zadowolony 😉

 

Kowal szkolił więc wziął team Mućki – Michała i Mariusza na platformę, a my mieliśmy płynąć za Fabricki’m. Team 2 – Krzysiek, Przemo i DiveLife’y 😉 No więc a więc, ten tego po 3min już nikt nikogo nie widział. Faber klasyg przypadku turbo w dupie i pociął do przodu. Tak się 10min szukaliśmy ich pod, oni nas nad ale się znaleźliśmy. Pozwiedzaliśmy krzuny, skały i Arcza

Jak widać na załączonym obrazku

Na 15-16m mieliśmy wracać dołem i atakować graty pod spodem, ale 3min płynięcia i ja w głowie mam pytanie w co my się ładujemy. Wizura zero łamane przez gówno. No i patrzę do tyłu Team Napoleon zniknął znowu… Wracamy z Fabsem i już widzę, że coś nie halo. Przemek pokazuje ucho. Krzysiek orbituje trzymając się ściany. OCK? No dobra nie ma to sensu trzeba wracać. Patrzę Faber stoi ponad wodą. No dobra kurłaa co jeszcze? Wyjdę zapytam się i ja co tu się odpierdala. Żołądek już na wierzchu prawie od ilości wind, góra dół góra dół. Wyłażę…

Krzysiek i Przemo

Ładujemy się do Archa

A nad Arczem wody coraz mniej…

Pełny odlot!

Poszukiwaniom nie było końca

Pół malucha, a może ćwierć?

Kciuki i ***** ***

w zoo

jest luz

Śledzie mnie

No koledze brakuje balastu to kamienie pakuje 😀 aaaaa ok, patrzę do tyłu, rzygać mi się chce, a ich oczom ukazuje się centralnie druga strona Piehccina. Wyyyjebiście. Opcja żyd i wracamy wyżej oszczędzając powietrze. Ucho się w miarę odblokowało. Zrobiliśmy szczupaksa i arch w drodze powrotnej i ogółem miałem dość. Ten nur spowodował, że nie miałem ochoty iść na drugiego. Kompletnie… Za dużo wścieklizn, fakapów, jebania się. Wszystko z dupy. Jeszcze ten żołądek…

Wyniszczeni życiem wsuwają banany, obok przechodzi zazdrość…

 

Chwilę potem wyszedł Kowal i team Mućki, też fakapowo. Za mało ołowiu, za dużo ołowiu 😉 Wszyscy przeżyli, posiłek, regeneracja i ubieramy sukienki. Santi wszedł w tryb hybrydy, niby suchy a jednak mokry. Set trenderzy nowego stylu jak w morde… Kolano szyja, drugie kolano. Kowal pacha ręką, jaja. Stay faking dry…Fuck off..

Szybkie pytanie płyniesz Krzychu z nami czy z Arkiem? Tak szybkiej odpowiedzi się nie spodziewaliśmy 🙂 Przemo został na powierzchni przez to ucho. Tak więc nur 2 solówka z Faberem. Mimo że obaj dawno nie pływaliśmy i nie pływamy ze sobą na codzień to mamy już wyrobione może i „złe” przyzwyczajenia aczkolwiek nawet w momencie pogubienia jest no stress. I oto chodzi no stress… Resztki gazów i na dzień dobry trzeba było się dozbroić w kamienie bo wysadzało. Nota bene te moje 2×15 to by je pies w dupe ależ się na tym topornie pływa a na drugim nurze dostały takiej dodatniej pływalności, ze myślałem że w ogóle się nie zanurzę. Po co było tyle gazować w suchara 🙂 ?!?!

 

 

Zwiedzamy co się da, na powrocie widzę biały dym. Ożesz w dupe… nic nie widać. Walę do góry bo już fabera straciłem. Nic nie widać. Ok wyżej i do przodu. Dalej nic nie widać. Mleczarnia… Wypłynąłem z tej śmietany. Nie ma fabsa. Szukam poręczówki jakiejkolwiek…o jest tu jest jakaś łódka…no ale Fabsa nie ma, mgła nadciąga jak skurłysyn. wypiepszam nazad. Czekam na F. Spotykamy się na chwilę ale zaraz Fab pokazuje że spiepsza do domu. Pokazywał to z poziomu powierzchni bo go wyjebycło :)Ok, ja idę jeszcze pozwiedzać. Doszedłem do fabberritty i też poczułem że czas wyjść. Mimo krótkiego nura (coś koło 40min) czułem że jestem spełniony i że było spoko. Taszcze ten cyrk na górę…Ciężko jak diabli. Serce wali jak młotowiertarka sąsiada w sobotę o 7:45 rano. Dochodzę do wiaty, oddech dochodzi za mną… W połowie schodów wyczaiłem, że niose w kieszeni ten kamień który wziąłem pod wodą… Nie no mało mi było to dowaliłem do pieca. LUX !

Po nuraniu przyszedł czas na Fabera i jego rozdziewiczenie rodem z..dziwisza… Ja nic nie wiem 😀 Faber w końcu zamorsował!Jako świeżak posiedział z 4min, ja koło 10. Woda 12C także takie to morsowanie jak i kąpiel w Bałtyku w lecie ale od czegoś trzeba zacząć!

 

 

Powolutku bo nic nas nie popędza zbieramy się. Siadamy jeszcze przy ognisku bo chyba divers night było albo sprzątanie Piechcina? jakaś zorganizowana akcja żeby dać piątaka!

A jeśli chodzi o zorganizowaną akcję żeby dać piątaka to tu pod spodem macie pełne dane i dajcie piątaka! a cwaniacy i 30!

Słuchajcie to jest Monika. Monika była opiekunką bazy w Piechcinie. Spotkałem się z nią kilka razy. Zawsze suepr pomocna, prawidzwa gospodyni, która kiedyś mi zrobiła wjazd za to że śmiałem się z napisu w kibelku tak dbała o bazę ! Dziewczynina ma guza mózgu i teraz ona potrzebuje naszej pomocy!

Wracając do Konina…. Kakadu udostępniło opcję obiadu no i powiem wam że takiego schaboszczaka za takie pienions to ja z chęcią nawet zaraz 🙂

Wieczorem w strojach ochronnych z maskami na oczach i uszach siedliśmy do wieczornych rozmów i fiestowania auta Kowala. W granicach rozsądku żeby obeszło się bez alkomatu 😉

Dzień 2 to Honia.

Wbijamy się jako pierwsi

woda kusząca

zbiórka, ja czekam na fabrizzia

a Kowal wykorzystuje silvera do zahamowania wycieku

mój odpoczywa 😉

planing zwiedzania

i nadjeżdża kabir mamud ibrahim czy coś…

tylko divelife

tylko mogłaby się reszta ekipy zebrać 😉

bo Fabrowi palec staje 😉

 

Blisko z kakadu więc zero pośpiechu, Fabs musiał dojechać ale robił co mógł żeby się za bardzo tym razem nie spóźnić. W planie 1 nur, umiarkowana rekreacja w NDL. Podział taki sam tylko, że tym razem Przemoowi ucho odpuściło więc dołączył do teamu Kowal. A my z Fabrem strzeliliśmy klasyką, czyli cały prostokąt a nawet i kwadrat 🙂

Takie wizury w Honi jeszcze nie miałem, na prawdę bardzo dobra. Nie zmącone strasznie na śmigle a poniżej termokliny to już w ogóle luxtorpeda. Oba akweny miały po 12c wody. Ukrop! W większości pasma. Żal tylko że po raz kolejny bez aparatu. Cała impreza była za szybko zorganizowana żeby udało mi się naprawić i canona. A canon najpierw miał być spalony, potem odreagował na odciągnięcie blaszki od zawiasu i ożył a na koniec wyzionął ducha na czytniku pamięci. Tak więc dupsko zbite. Ale jestem pod bardzo dużym wrażeniem co potrafi Go pro ze światłem. Mój ekhen to padaka za 100 kilkadziesiąt złotych ale jak dostał światła to też nie najgorzej sobie poradził. Czymś trzeba było się ratować.

 

kompletnie przereklamowana rzecz

Pozdro 800

komu z wody temu mokry santi
i cała ekipa choć ciute rozmyta

Dobry to był nur, po nim wyszliśmy z Dawidem i w głos powiedzieliśmy wracamy wąski WRACAMY! Żartowałem tak na prawdę śpiewaliśmy w rytm pis-enki JEBAĆ PIS!

Śmiałem się kiedyś z GUE że każdy nur robią z nitroxem. A teraz sam mam ochotę pośmigać na tlenie. Człowiek się starzeje, życie kruszeje, forma zalana nie ma co się oszukiwać. Lepiej to już było. Popakowani zbijamy piątki. Żegnam się z Pawłem władcą Honoraty i odgrażam się że jak zwykle wrócę. Dalej moim zdaniem nie ma nigdzie takiego klimatu w PL jak tam, jak w to nie wierzycie to bardzo dobrze i nie przyjeżdżajcie mącić wody XDDDD

 

Na odjezdne focimy jeszcze ruinę

Do następnego!