Ostatnio próbowałem w głowie podsumować ile razy wchodziłem już pod wodę. Z racji nie prowadzenia logbooka, divebooka czy jakiegokolwiek archiwum pisanego ręcznie, a jedyne dane to te zgrane z komputera – któren to był przez te wszystkie lata zmieniany parokrotnie, nie bardzo byłem w stanie podać chociażby przybliżona liczbę. Rzecz jest trywialna. Robi się to tyle razy, że po prostu traci się rachubę. Jednakoż pewne rzeczy zapamiętuję doskonale. Fakapy (czyli przysłowiowe zjebki), zalania, usterki sprzętowe uniemożliwiające choćby wejście do wody. Pamiętam doskonale jak jeszcze w starym skafandrze sklarowałem cały sprzęt, włącznie z aparatem, wchodzę w suchara i trzask… Kryza została mi w rękach, dziękuję do widzenia, ponurkowane 😉 Pamiętam, przynajmniej jeśli chodzi o sezony, jak bardzo potrafiłem mieć zalane rękawice, i jak bardzo nie fajne jest pływanie z zalaną łapą w 4-5C. Ostatnie nurkowanie z Piassacziusets też zapamiętam. Nurek to jednostka samozaparta. Bezmyślnie prąca w dążeniu do zanurkowania. Liczę, że może na starość chociaż mi to jakimś cudem przejdzie bo ewidentnie teraz nie ma nawet o czym gadać, a próby likwidacji tej siły są zupełnie bezowocne. Do hymnu!

Po Izraelu musiał nadejść czas na wypłukanie soli. Sól jest zła, sól psuje, sól konserwuje – ale tylko mięso 😛 Z racji wspaniałości dostępnej pogody termin ten był przekładany ale woda jak to woda, wzywa – czy chcesz czy nie. Jak już z M się wybraliśmy to Piaseczno przywitało nasz szkwałem. 10 w skali Boforta!

Dlaczego zapamiętam to nurkowanie? bo tak dobrze w piec nie dałem jeszcze nigdy. Sklarowaliśmy się, wchodzimy, tak po pas. Ho ho panie kolego mam ze 2 mikro dziurki – bo coś poczułem! Ho ho Panie kolego…. o faaak! to nie te 2 dziurki!!! co jest!!! Zamek puścił?
W tym momencie Tomka zalało po raz pierwszy! Od pasa po kostki! Woda z brzegu 9C! Paczę w dół – brawo ty! Przez liczne otwieranie i zamykanie auta – bo ktoś czegoś zapomniał, sam zapomniałem zasunąć zamka i tak w 50% był otwarty. Więc nie to że poleciała mi strużka zimnej wody. Nie nie niee, ja już byłem zalany srogo. Poprawiam zamek, wchodzę – choć eM już się pulta żeby kończyć nura. Patrząc po jego smutnych oczach wiem, że to jak zabrać lizaka dziecku na chemioterapii. Spoko eM, wchodzimy!

W tym momencie staję się pewnie przypadkiem nurkowym pewnego pana nurka co to książki z przypadkami nurkowymi pisze, tak tego na S. – wchodzę, gdzie już nie powinienem tego robić i co? i niby jest ok ale nie chwila, ja dalej cieknę….

Tomek zalany po raz drugi – brzmi trochę jak droga krzyżowa, trochę jak spowiedź alkoholika 😉 Tym razem woda w kostkach już chyba stoi. Jest zimno. wołam eM żeby wyszedł bo zgłupiałem. Okazało się, że zamek zatrzymał się na pasku bocznym i została dziurka 3-4cm…
Co podkusiło mnie żeby iść dalej? Ha, odpowiedź trywialna, BZ’ta.

Santi BZ400 wersja extreme bo to o nim mowa, jest ocieplaczem z dosyć długa historią ( może nie ten konkretnie model ale założenia ocieplacza się raczej nie zmieniły). Ma być ciepło!

Pływałem i testowałem wiele ocieplaczy – zdecydowałem się ostatecznie tylko i wyłącznie na BZyka, bezetę jak zwał tak zwał. Pierwsze pytanie jakie się wam pewnie nasuwa, po co ten gamoń kontynuował nurkowanie? No siedząc w ciepłym domku, w suchych gaciach też się zastanawiam aczkolwiek tam na miejscu wiedziałem o czymś, o czym nie każdemu z was było dane się dowiedzieć. Wiedziałem, że ta BZta utrzyma mi termikę na poziomie termiki organizmu przez co najmniej 50 minut. Zapytacie skąd? Bo nie jest to pierwsze zalanie. Choć pierwsze tak spektakularne. Zaczęliśmy zanurzenie. Podobno pływałem szybko – choć mi się zdawało, że okropnie wolno – wszystko pewnie przez tą wodę 😉 Pierwsze 35minut przeleciało i szczerze mówiąc nie odczuwałem jakiegoś większego dyskomfortu. BZta wciągnęła wodę i trzymała ją z dala od ciała. Jedyne co robiłem to pływałem strikte na suchym skafandrze, żeby mnie nie zalaminowało – bo wtedy już tak miło by pewnie nie było. Azot lekko podkręcił ciepłotę 😉 Po tych 35minutach wyszliśmy nad termoklinę. 5C a 9.4C jednak robiło różnicę. Czuć było „ciepło” mimo tego, że stopień zalania nie pogłębił się. Druga połowa ciała była zresztą cały czas dogrzewana, a to raczej przez nią traci się najwięcej ciepła. Przynajmniej ja tak mam. W zimie mogę po domu latać bez skarpet jak Cejrowski, gdzie moja małżonka patrzy się jak na dzikiego, wariata, pszychola, niepotrzebne skreślić 😉 Nad termokliną po 45minucie zaczynałem odczuwać już dyskomfort, aczkolwiek gdybym musiał wysiedzieć 60minut to sądzę, że dalej bym się jeszcze nie telepał. Termika tego ocieplacza robi po prostu cuda. Ale nie wolno brac mnie za wyznacznik a tym bardziej za pewnik.

Jeśli chodzi o dopasowanie to mam o tyle szczęście że rozmiar XXL pasuje na mnie  idealnie + to co mam pod sobą, a zawsze jest to termobielizna. Santi szyje je na miarę więc jeśli komuś standardowa rozmiarówka nie pasuje to też bez obaw! Opinie o niedopasowaniu proponuje wsadzić między mity rozpowszechniane jak legendy ludowe. Porównując BZ400 do powiedzmy sztampowych No gravity i Kwarka, NG jest bardziej misiowaty co przekłada się na poprawę termiki – po prostu jest cieplej ale według mnie krępuje bardzo mocno biodra i rzecz , która mi osobiście kompletnie nie pasowała to jak on „łykał” wodę i jak długo później schnął. Jeśli chodzi o Kwarka to wcześniej już popełniałem recenzję jego aczkolwiek porównywałem go do wcześniejszego modelu BZ. Kwark jest mega dopasowany – to jak strech polar – ale termika w nim jest może na poziomie BZ200. Mi było w nim zimno i tak, jestem zmarźluchem! Kwark dla mnie nie może być samoistnym ocieplaczem – sprawdziłby się idealnie jako under under suit 😉 ale to już ogrowatość – tyle warstw. O ile Kwark schnie w mig o tyle i on i NG po przejściu trawa+rosa spowodują już dyskomfort.

Coś co cenię też w BZ to integracja z akcesoriami. O ile w poprzednim ocieplaczu musiałem sobie własnoręcznie zrobić dziurkę na P-valve siurka o tyle tutaj wszystko jest a miejscu. Ściągacze, szelki, i paski top klasa. Santi dopasowuje się idealnie. Brakuje mi może tylko zapinanej kieszeni na kluczyki ale druga jest w sucharze więc no worries.

  • EDIT – szukając foty BZty dowiedziałem się że mam 3cią kieszeń 😀 SZOK! 😀

Nur udany, nurek cały i o dziwo zdrowy! Z suchara lała się woda jeszcze w domu na wieszaku, z BZty też! Bajki o szmaceniu się thinsulate’u wsadziłbym też na półkę bo poprzedni ocieplacz ma lat 8? był z drugiej ręki ! i dalej go używam. Choć owszem jego termika jest nieznacznie mniejsza niż 400Xtr ale to pewnie już cuda wianki miód i orzeszki jakie zostały też zastosowane w nowych konstrukcjach. Technofobem nie jestem 😉 I’m a simple men when I’m warm, I am warm 😉

Tak więc jeśli zdarzają się wam fakapy, wasze suche skafandry nie są do końca suche, lub jeśli po prostu szukacie ocieplacza który was nie zawiedzie w chwili grozy, jak i na co dzień, to 400tka jest moim typem do absolutnego nurkowego must have!