Na pytanie „jakie pierwsze słowo nasuwa Ci się po nurkowaniu?” odpowiedziałem krótko:
syf!
Tym razem trochę na smutno. Chwilowo również bez ochów i achów. Zacznijmy więc od początku i cofnijmy się do tyłu wstecz…
Od dłuższego czasu planowaliśmy zrobić – jak to przylgnęło jakoś do całego wyjazdu – „koronę” 3 pobliskich sobie kamieniołomów. Sulejów, Honoratka, Piechcin. Oczywiście w okolicy jest jeszcze kilka kamieniołomów – zostaną na deser w przyszłości . Plan polegał na zobaczeniu w końcu czegoś o czym gadaliśmy już od dawna i nie powtarzaniu 100x tego samego. Hańcza odpadła i dobrze, jakoś w tym roku odkrywam uroki nurkowań rekreacyjnych, gdzie tlen biorę jako zabezpieczenie nurkowania, a nie jako jeden z gazów potrzebnych do wyjścia. Sulejów leży relatywnie bardzo blisko Lublina +-180km. Plan wyjazdu zakłada tylko jednego nura tam. To z racji tego, że trzeba było udać się na nocleg w Bydgoszczy. Znowu pod mostem. Biedo wyjazd to biedo wyjazd! W głowach zamysł, że jest to mała dziura i nie będzie co tam robić. Czyżby?
Pakujemy menele i meneli, i ruszamy w trasę objazdową.
i Fołdy mają warstwy 😉 cebula ponoć, coś jeszcze? a photoshop 😉 jak na 2 osoby to zawaliliśmy go wszystkim co było w garażu, a co! cebulaki się bawią!
nie pamiętam czyja to mapka – sory za podpiepszenie 😉 – w każdym razie po wklepaniu koordynatów GPS dojeżdżamy w punkt.
Wejście numer 1 „małe” bardzo ok dla SM,
my podjechaliśmy na 2jkę. Bo płasko, nie ma schodów i lepiej auto postawić.
Niby miło a… ich oczom ukazał się…
ku#wa syf…
syf…
i jeszcze raz syf…
jakim trzeba być bydlakiem? świnią? cholera ludzie sami sobie taki szajs robicie. Oklaski też dla gminy, która piepszonego kontenera na śmieci nie może postawić. DRAMAT!
Ciśnie mi się tylko monolog polaka na usta – ożesz k.. ja pier.. jeb…mać…. and so on so on –
qtasie co pływać próbujesz, karma wraca, uważaj…
no nic składamy się, cyrk obwoźny zajechał. Z cyrkiem pokazali się pierwsi „interesanci”. Typowe 😉 A z daleka ? a nurkować będą? ale jak to nurkowie, jeszcze jesteśmy traktowani jako egzotyka, a nie zagrożenie w oczach rycerzy ortalionu. Trafia się też strażak, który szybko wyjawia nam wygląd drogi pod wodą. Ciśnienie trochę schodzi….
woda zachęca, kolor krakowski, nie może być źle. Oby nie było syfu w wodzie!
wejście całkiem ok, w miarę szybko głębokie. No to chlup…
Na dzień dobry jest nieźle. Z lekcji biologii pamiętam ( ta jasneee…), że omułki żyją w czystych zbiornikach. Jest tu ich w cholere!
roslinność jak z avatara, ciekawa!
szybko trafiamy na rurę, potem na poręczówki. Okazuje się że wszystko jest ze sobą w miarę połączone. Pierwszy raz zawsze fajnie coś trafić pod wodą 😉
Albo innego młota. A w tle budka
a w budce, mniejsza budka. Incepcja normalnie! We need to go deeper!
gazetownik całkiem, całkiem. Na OLX pewnie ze 150zł by szedł 😉 Oko fachowca i ręce profesjonalisty. Bierzemy?
Wizura zmienną jest. Póki było w miarę jeszcze pracowniczo i nie było ludzi. Wiza była nawet ok. Potem zaczęło się dupcyć jak to mówią górole spod Torunia
no qwa ilu? proste, minimum 2ch a GUE pewnie powie że 3 w dodatku na nitroxie! Jeden świeci, drugi trzyma głębokość, a 3ci robi instruktorowi…e y a nic 😉 WRAŻENIE!
no i rozpoczął się industrial. Uwielbiam taki klimat.
Eyes hang* jakoś jednak się upoważniliśmy
*oczywście 😛
jak już pisałem, wizura momentami ładnie kucała…
ale z bliska nawet nawet….
Komora losująca jest pusta, następuje zwolnienie blokady…
no i gdzieś na świecie, ktoś nie ma przez ciebie panie kolego ciepłej wody!
cd. industrialu, a wszystko bardzo płytko – może 5m? takie koparki tylko, pod nosem i bez koparek hahaha
w każdym razie fajnie. Przy dobrej wizie musi być obłędnie.
nastąpiła wspinaczka eM. Nawet nie wiecie ile czasami trzeba się namęczyć żeby powiedzieć proste – stań tutaj, NA NOGACH, odwróć się i stój. Ni chudy wuj…Pod wodą słychać tylko blee blee bleee…
mąka, mąka mąka – cytując z pewnej nieźle porytej kreskówki 😉
no i wiza dupnęła na całego. na górze skakali ale i my trochę podnieśliśmy
udało się jednak ustrzelić łajbę co to na Rubinie stać winna!
wszystkie numery strażnicy już wyszły, eM niepocieszony…
grubo nie? 😀 pozostawię bez dalszego komentarza…
na wyjściu Mariusz oznajmia, że już nie ogarnia swoich zatok i wyłazi. Z racji, że bujaliśmy się tylko po płytkim skoczyłem zobaczyć co oferuje dół i zaskakująco było tylko lepiej. Wiza poprawiła się. Atrakcji co prawda nie uświadczyłem (tych nienaturalnych) ale naturalne robiły robotę. Skała w kształcie ET, albo żółwia, może Yody? hgw. Powiedziałem tylko wow!
z daleka wygląda jak orzeł chowający się za kartfolem 😉
sporo drzew, sporo zieleniny, w ogóle bardzo spory zbiornik.
Myślę, że wielkością przekracza główny lej na Zakrzówku. Piechcin zjada ze 3 razy. Jest mega potencjał. Na prawdę, ktoś jakby się za to wziął to nurkowie mieliby spoko miejsce. Ale trzeba się za to wziąć. Wynurzam się. Mariusz już na brzegu – tak od 20 minut. Jakimś cudem rozebrał się przy zamkniętym aucie 😉 W sumie ja wstawałem z moją kobyłą twinem z gleby, a siąść przecież łatwiej niż wstać 😉 Wychodzę i co? 3 szeleszczących już wali piwo w wodzie… Bojownikiem trzeźwości nie jestem ale to proszenie się o kłopoty. W szczególności że tam raczej skacze się niż pływa z tych skał. Ale znowu zadziałał efekt egzotyki. W sumie też bym się dziwił. +32 patelnia jak cholera, a tu w pełnym rynsztunkcie 2 wyznawców koloru czarnego. Bo jeśli nie czerń to co?
O dziwo po naszym nuraniu i psioczeniu, podobno następnego dnia gmina faktycznie przyjechała i wyczyściła. Nie uwierzę jak nie zobaczę. Taki typowy ze mnie Tomasz! Ale wrócę bo jakoś w te kamieniołomy ciągnie inaczej
fura tymczasowo jako choinka dla ciuchów i sprzętu.
Zbieramy się nach Bydgoszcz! Tylko po to, żeby wrócić na honoratkę ( cosz to za wymysł inteligentny był to bajka ale o tym w następnym odcinku).
A na deser….
Mąka mąka mąka… i tak przylgło do wyjazdu. Wszystko to mąka!
Comments by thoms