Nie jest to wpis o handlu, nie jest to wpis ogłoszeniach, nie jest to też wpis o Kiance Fabra – aktualne? – w ogóle ten wpis nie jest o niczym… innym jak o nurkowaniu. Każdy wyjazd jest specyficzny ale wszystkie mają wspólne cechy. Spotykamy się, dzielimy chorobą psychiczną, nowościami na półce leków, rozwijającym się SKSem, to zawsze wygląda tak samo. Niuansami są motywy przewodnie. Muzyka i skatowanie jednego utworu. Dobry tekst, męczony do potęgi ntej, sprawiający za każdym razem ten sam porąbany uśmiech na facjacie. Czy też zdjęcie śledzi ferdynanda (ktoś tam się sadzi, że tego zdjęcia ma nie być – > Cybul < – aczkolwiek na specjalne życzenia –  PRIV muahahhah). Tak samo też kończymy wyjazdy, zbijamy piątki, misie i umawiamy się w kolejne miejsce w określonym przedziale czasowym.

Także wracając w znane okolice, wybraliśmy się odwiedzić znowu braci z psychiatryka bydgoskiego. Nikt nie wypiękniał, nikt nie schudł, nikt nie zmądrzał, ogółem nudy… Taaa z nami nudy 😀

Pakowanie rozpoczęliśmy niespotykanie w dniu wyjazdu. Nic nas specjalnie nie goniło, bo wyjeżdżając na noc jedynym celem było dotarcie do hotelu. Kadakuuu…Du ka kaaa, a nie KA KA duuu…

W tym samym czasie miała jechać, potem nie jechać, a na końcu jednak jechać ekipa z Pro-Fundals  krakowsko brzmiącej nazwy. Jaskółki szeptały, że nawet integracja nastąpi w tej samej piwnicy śniadaniowej… Ale po kolei i po torach.

ale najpierw jeszcze słowiański przykuc

Zapakowaliśmy 32 butle, co w przeliczeniu na nurka dawało ponad 6 sztuk. Kto biednemu zabroni swój gaz wieźć. Polska C jak zwykle na obierkach i resztkach cukru musi się kołatać do przodu. 5te koło u wozu zajął tym razem Kowal. Kowal wraz z Napoleonem weszli w tryby choroby psychicznej szybciej niż każdemu mogłoby się to wydawać. Co pijemy? 🙂 pozamiatane 😉 Wesoły karawan usłyszał pssssyyk nie zdążając opuścić granice terytorialne wsi.

Droga nie nużyła się nic a nic. Kierowca sprawny, naoliwiony, po koktajlu! Bus trochę mniej komfortowy – w drugich rzędach dochodziło do awantur o panującą tam temperaturę. Wszystko przez to, że klient bez krawata jest bardziej awanturujący się. Wspomnień czar, historii moc, spowodował, że 5h strzeliło jak z bicza i trzeba było dosączyć chmiel i iść spać.

Pobudka o koszmarnej, nocnej porze, 7 dla nikogo nie była problematyczna. Restauracja splądrowana, jeszcze tylko zwolnienie blokady…bęben maszyny losującej jest pusty – o dziwo ta pustka to nie tylko maszyn domena. Szybki wydmuch pozwalający na normalną jazdę i śmigamy. Co prawda wszyscy zawiedzeni, ze nikt nie wygrał punktów w losowaniu 😉

to jak i z nurkowaniem, nie ćwiczysz to skąd mają być wyniki? Tu jak widać deko stop pozwala na dalszą jazdę 😉

 

Jedziemy do Piechcina, home reef Fabera i Irona. Miejsca, które znają jak stare gacie. Dziura po dziurze, cer po cerze. Ostatnimi czasy 2x wizura zawiodła. Ma być inaczej. Aczkolwiek nie nastawiamy się na cuda bo zazwyczaj oczekiwania kontra rzeczywistość i ludziom zaczynają się tworzyć problemy. Że miało być tak siak i owak. Czarodziejem nikt tu nie jest ale tym razem aura była wszędzie.

Nie żebym był romantykiem, co najwyżej lekkich obyczajów, ale było na prawdę przekozacko. Jakby jesień czekała specjalnie z uderzeniem ciepła na ten weekend. Drzewa dopiero zaczynały żółknąć. Temperatura ponad 24C pozwalała na śmiganie w krótkim rękawku – szok. Jak żyję takiego października nie pamiętam. Żeby chociaż jeden dzień taki był…no nic kompletnie  z tych rzeczy. Nigdy!

Jacek, weź jedź tą unijną drogą – rzekłem… 😀 To co teraz tylko TAKIMI unijnymi mam jeździć!? no dzięki! A może w unijną skęcić? Pierdziele więcej nie nawiguję, nie wiem kto był odpowiedzialny za ten unijny remont ale niespecjalnie było go widać. Znając polskei warunki już pewnie zdążyła się rozpaść. Tak więc mamy używanie już nowe…

Uprosiliśmy tate żeby się w sklepie zatrzymał, o dziwo wiejski sklep z ochraniaczem 😉 jak wchodziliśmy po 8 to stał już z piwem, jak wracaliśmy koło 18 to nie stał…siedział dalej… z piwem 😉

Ogółem nie popatrzenie w topografię i mapę spowodowało kolejne podśmiechujki – to do Piechcina przez Bydgoszcz będziesz prowadził? zamilkłem już, zamkłem się w sobie 😀 Co poradzę tam miała być jebiebiedronka.

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaameeeeeeeeeeeeeeeeeeeen

Na miejscu „genetyczni” tym razem punktualnie. Nie to co ostatnio. Ale blisko mieli, drogę znali, pewnie nie unijną a tadeuszową… Czas nas nie goni, ludzi o dziwo nie ma za wiele. Szybki plan ustalony. Wiata pęka w szwach.

Plan nurkowań, pierwszy nur głębszy ( takie 22m) ale z powtórnym zanurzeniem, drugi totalny lajt.

woda przekosa przynajmniej z brzegu

Nie ma tu kilometrów w dół aczkolwiek nie przepadam za takimi nurami. Bydgoskie płotki za to nie mają kompletnie zatok, przegród itp. rzzeeczy i im to odpowiada.

Tak więc schodzimy na metraż, wychodzimy do ściany płynąc po łuku i mniej więcej na środku zbiornika łapiemy poręczówkę powrotną do wejścia.

Podział na teamy, ustalenie tyraliery, formacja klucza i idziemy. Przed wejściem stanął mi tylko obraz stołów i niedawnej reanimacji. Dobre schłodzenie rozemocjonowanych emocji.

„Nie bierzcie latarek nie ma po co” – no no…

A wyglądało to tak:

    słońce tego dnia robiło miód na sercu i pozostanie długo w pamięci 

byłem na wsi, byłem w mieście… a ty noś stage’a jak my

aktualne?

Iron jak zawsze w SM

żelazne jak nic!

H.Sienkiewicz przedstawia…

jadą jadą, albo i nie jadą

Faber, dobrze że przynajmniej dałeś te czystsze

majtki byłych kochanek Dawita

nie przypomina wam ta fota tej foty?

???? XD

pływa w poziomie, a stoi w pionie, a może na odwrót? Iron stoi jeszcze? 🙂

Momentami kadry powalały bezkresem ujęcia

4ry? czemu nie!

połączeni lepiej niż kredytem hipotecznym

między „wodami” robił się efekt halokliny ale i bywało mgliście tu i ówdzie, nie byliśmy pierwsi w wodzie

No i jest nasz panicz metalowy, w prezencie dostał magnes na lodówkę. Mówił że wstawili mu zamaist płata czołowego kawałek butli, niestety musi ameliniuowej 😉

Tajemnica góry? Brukbek?

I cała wycieczka w pełnej krasie

niedziela się zbliża, Iron pucuje lade

a człowiek lampucer odnajduje się idealnie w swojej robocie

luz w kroku podstawą polskiej rodziny

Kiedy Faber prowadzi zła sie nie lękajcie… po prostu was zgubi i odpłynie na 300m do przodu. Kto ci chłopie te nogi projektował gepetto? wystrugał z dwóch kajaków?

lecąc od lewej do prawej w alternatywnej rzeczywistości

Kowal nie wyrabia, bierze po pół

choć jego czarny mistrz kroczy przy nim

na zdjęciu uwieczniony podczas świecenia zastawek

raz dwa trzy…

automaty tańczą tańczą tańczą tańczą, tańczą tańczą tańczą automatyyy 😉

masz coś na handel? priv!

good Iron good

rakieta leci w kosmos

a tak nas zostawiał, udokumentowane! opiekun… pożal się Boże…

złomowisko złomowiskiem ale fantów których tam w ogóle nie powinno być jest za dużo

rodzina pińcet minus

No to w końcu Bydgoszcz czy toruń ( pisane specjalnie z małej… ku chwale ojca T. 😉 )

długo my nie zabawili

tym razem się zmyła i nas nie upiorzyła ale straszdziernik is here!

szrociarze szybko przekalkulowali ile vipów za to do wyjęcia

nadlatuje team2

lubią stare rury…podobno…

czerwonych chyba nie wpuszczą 😉

byd-uń czy tor-oszcz?

w górze kapitan sztofa sprawdza czy bomble są pierwszej świezości

na dole czeka już na nas 126p

Jacek wybiera jednak wóz grzybiarski, dużo pali ale przynajmniej jeździ

Tak więc zostawiamy malucha w spokoju

Na łajbie z racji wiatru długo nie wachlujemy

ale parcie jest 😉

Wyrzut koła ratowniczego i witamy się z powierzchnią

i takiej pogody życzę sobie cały rok! wam nie, wy już za dużo macie 😀

Michy cieszyły się długo po wyjściu. Jak nie lubię mówić, że foty wyszły tak tu widziałem że będzie ok. Przerwa powierzchniowa długa i z obiadem także można było uzupełnić elektrolity. Jest błogo. Humory dopisują. Szydera bucha pełną mocą. Nie ma tabu. Golimy plecy każdemu 🙂 Nikt się nie obraża. Mimo podeszłego wieku, co po niektórych, nikt też nie potrzebuje leków na andro pauzę – aż dziwne 😛 Paulo Cohehlo pewnie wzmocnił ich emocjonalnie. Wspaniały toruński pisarz! Jego dzieła zdobią

bieda spotyka bogactfo

mcfapper

bogacze

izotonik brejk

 

Na drugiego nura dojeżdża znajomy Kowala znany wszystkim bliżej jako Góral. Serwus!

W międzybiegach okazało się jak to zwykle, że im prostszy zamysł tym lepsze wykonanie. Logistyka z butlami przerażała ale okazała się trywialnie prosta. Jak w życiu – wyjmij włóż, żółw… 😉

 

Do wody!

paulo ko khe khe leło

nie ejst to jeszcze TO ale idziemy ku temu ujęciu 😉 temu!

Jacek już wściekły jak osa 😉

miały być ryby ale ryby to wam może Cybul pokazać 😀

i jedziemy z ARCZIM

Turek mimo bycia ostatnim trafił najlepsze warunki na strzał 

panie już czeka tamte obie przeszczepy sie nie przyjęły to może to my wstawi?

Faber to kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi, żadna go nie hańbi!

Nóżki w znak firmowy 😉 musi niezapłacone 😀

choć mówili że osły?

0 0 i 0 to trza umić!

W przestworzach fruwa Iron, jak ptak po polu,jak ptak!

warunki pogodowe zezwalają na pływanie w naprawdę sporych odstępach

dorabia bo nie dostał roli w Xmenach

klar był! jo!

chyba że trafisz na fabera który robi śmigło

Cybul wkręcił się w rytm maj hart łil goł on

jaka jest historia tych oczu Jacku?

wypust zza wora

zapozuj mówili…a i tak Ci zjebią fote 😀

udało mu się dopchać!

Lucynka zaś w niebie z diamentami 😉

bób ogór włoszczyzna!

mrużąc oko, yeti? posąg kaczyńskiego? czy może jednak fallus?

daje to może nie będę się poniewierał po piekle

na wypożyczeniu co prawda ale właściciel daleko nie był 😉

No i jest jedyne słuszne auto fabritta

don fabretto woził nią wodę z Lichenia

Góral próbował metody na wnuczka, lepiej wyszłaby na ojca!

czuj ten w-ściek człowiek!

idealny dla pfron teamu

zapisy już trwają pierwsi chętni mogą składać wnioski

krajobraz iście księżycowy

Faber z racji wcześniejszej pracy przy basenach i kaczkach ma sentyment do min każdego rodzaju

albo spierd..laj 😀

pyta rodzina która godzina? it’s diving time kids!

patrzę czy jest ktoś na ujęcie…nie to nie walimy samostrzała

było miło ale żółte ciśnie 😉

ten po prostu musi mieć coś  w ustach…byle co ale musi

drużyna pierdziela prawie w płeni,2ch stoi na przystanku, god bless suunto vyper!

za plecami to mam twina 😛 albo twinów tak samo genetycznie porąbanych

 

Zapomniałem wychwalić Dawita, bo prócz tego że nas pooprowadzał jak Stevie Wonder połączony z turbogrosickim to chłopina wziął worek i powyciągał kupe tego syfu który wrzucają tambylcy. W sumie to już wiadomo skąd miał na te mcfappery 😉

Ralph lauren zaginął gdzieś w akcji 

a dzie ten kopciuszek od sztuki buta?

 

A tu jeszcze seria fot od Cybula – w końcu i ja mam jakieś foty, a kamerka Sony jak widać ma spory potencjał! Priv? Aktualne? 😉

Iron w bumblach

A może to nie fallus tylko faktycznie middle finger maltański?

Takie okonie to nasze zjadają 😉

a we firmie już mu ten kubek zaginiony obsmarowali towotem…

jest i światło chińczyka, dzielnie pracował przez 2 nury!

W tej niewdzięcznej robocie mam w końcu i ja coś dla siebie 😉 Dzięki Cybul!

nózki w pół, nóżki w dół, poza stop, maszyny stop, cyk, można płynąć!

oko saurona

yyy eeee poświece sobie w tworz! widać mnie?

ujęcie udane, możemy płynąć dalej 😉

bliżej no ile razy mam mówić…bo bo bo ty mnie stresujesz….

zrzucam i ja coś od siebie np. taki automat 😉

Wychodzimy powoli, w dalszym ciągu nic nas nie goni. Zamykamy na dobrą sprawę Piechcin. W międzyczasie lejemy pod siebie – Faber poirytowany APEKSEM rzuca w jego stronę : „zamknij się bo cię opier…niczę z miską ryżu” – no i hasło przewodnie już jest 😉 Czas na pakowanie mandżułu. Żegnamy się z Ironem, wzywają go do Torunia – ma na niedziele rozwinąć asfalt, a ze dostał w gotówce to musi to zrobić 😀

a pod spodem rajtki od ojca T

czego mnie denerujesz? znowu? czego mnie denerwujesz? ja bardzo spokojny człowiek jestem 😉

do kościoła inaczej nie wejde

Faber cho coś ci pokaże – na priv!

Ta łajba za długo już schnie!Brudna darjanna jak śpiewa poeta o wytatuowanym członku

 

W bazie całkiem zajebiste PRLowskie jeszcze plakaty…uwielbiam ich klimat. Szykuje się jakaś koszulka jak nic 😉

My szykujemy się jak się na powitanie licheńskich wód i też wracamy. Tym razem już nie unijną drogą, aczkolwiek równie unijną co poprzednia do wspaniałego hotelu jak mu tam?  Ka du KA.

Na miejscu nasze miejsce parkingowe wolne, widać zrobiliśmy respekt na dzielni 😉 Kowal miłośnik muzyki ZŁEJ wprawia nas w humory podśpiewując sobie pod nosem Kata 😀 taka tam lajtowa muzyka ludowa. Kto ssał Kowal? Kto ssał? 😉

Wieczorem dostajemy info, że Pro Fundals’i już zajechali na piwnice i czas na integrację. Jak ślepy nietoperz mylę Magdę z jakąś małolatą, znowu… 😉 no czeeeeść 😉 My się znamy… Czas zoperować te oczy, wymienić, czy coś. Za stołem już suto. Oczom mym ukazuje się stara gwardia. Miło spotkać po latach i powspominać jak to było w Wietnamie 😉 Z młodymi jak to zwykle, kogo byłem w stanie usłyszeć to słów kilka wróbla ćwirka. Impreza wjeżdża w fazę, być albo pić. A granica między jednym, a drugim cienka niczym włosy Jacka.  Turek jako reprezentant przyjmuje 4 dawki w tempie shotgun i deklasyfikuje rywala. Cóż, mierz siły na zamiary, a Turka na litry!

Sej ciułam go, sej ciułam go – o i utwór przewodni znowu trafiony 😉 – priv, aktualne? znowu festiwal podgryzania Fabera po komisach 😀 no wystaw coś, wystaw… 😉 jeden podchwyci i zaczyna się głupio śmiać do telefonu to i cała reszta wyciąga i bombarduje biedakowi ogłoszenia. Przykre… życie 😉

Na gramofon zajeżdża Sławomir i najnowszy przebój „miłośc miłość w ka ka duuu” – mówię oho chyba się zasiedziałem, w głowie pozostał mi niedawno oglądany Dom zły, mówię dzisiaj starczy, dość spania na popielniczkę 😉 Pozostawiam swą barkę i fumfli na brzegu i zmęczonymi nogami kuśtykam ku pokoju chrapaczy/spaczy/satanistów niepotrzebne skreślić 😉 Jeszcze pare zdań co mnie minęło i pokój zasypia w sen. Trzeba rano wstać by wode zmącić jako pierwsi! Następny odcinek Honorata!

Bis bald! Czus! Sej ciułam go!