Dzień drugi zaowocował na starcie wieloma rzeczami. Lekki sushing, do tego mocne niewyspanie, bo weź się człowieku przyzwyczaj, że zaraz za oknem masz tor wyścigowy przecinaków, no i chrapiącego w pokoju. Nota bene 2ch 😉 Nie ujmując sobie, gorszy nie byłem!
Plan był po byku ale nie dało się go przestawić, więc w sobotę pocięliśmy z eM na Konin. Nic to z tego, że nadłożyliśmy ze 300km drogi, tak w sumie totalnie bezsensu. Był czas. Był gaz. Raz kozie śmierć.
Ogółem Mondeo podczas tego wyjazdu zdążyło już poskrobać o glebę od przeładowania ale widok tego zjazdu nie napawał mnie optymizmem.
Atrakcją stać się nie bardzo miałem ochotę. Liczyłem, że hamulce dadzą radę. Dały 🙂
Na dole jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Może nie ma typowej z nazwy bazy ale zaplecze jest bardzo ok. Długo nie mędrkując zbieramy się do wody. Tor zapowiada się ciekawie.
Mają być atrakcje zarówno przyrodnicze jak i sprzętowe. Wszystko w rozsądnej odległości. Położenie poręczówek na logicznym poziomie – nie to co w Piechcinie (ale o tym w następnym odcinku). No ale buum. Mariusz mówi, że pasuje z pierwszym nurem bo zatoki nie dają mu żyć. „Chłopie o czym tu mnie prawisz, jakie zatoki? sam siedzieć będziesz?” – i pewnie by siedział gdyby nie jedna sytuacja. Nazwijmy ją roboczo Gucio. Gucio sprzedał kiedyś eM pewien bardzo zajechany przedmiot. Pech chciał, że Gucio był tego samego dnia w tym samym miejscu o tej samej godzinie. Krótka piłka idziemy na nura, lejemy go moczem po! M – nie wytrzymał, poszedł z nami! Ale nie żałował… ( gwoli zakończenia opowieści Gucio zdążył pozbierać menele i się zawinąć, nam ciśnienie zeszło i jak to mówią karma wraca).
W trakcie zawijania się Iron łapie flaka. Guma trzaska mu w rękach jak tani kondon z kiosku. Niestety kryza. Tyle drogi na marnację?
„E mili moi, macie może karną piankę na takiego byka? mamy!” no i tu perfekcja bazy Honoratka dała znać bo pianka przyjechała momentalnie. My zdążyliśmy się ledwo co schłodzić bo patelnia na dworze panowała niemiłosierna. I w drogę, ku przygodzie…
Mariusz przed wejściem został wysłany na turnus zasysania o2 coby go głowa przestała swędzieć
A teraz coś zupełnie z innej beczki…modrzew
zakazy go nie obowiązują
węgiel pojawia się momentalnie
i jest go sporo
bo prawdziwy Leszek jest zawsze zimny…i leży…
Żelazny nad ja pod
wszystko to oktany
tyle psuć co my we 3 to tylko razem 4 umim
dwójca…
żółw + sk7 + pomarańcza combo
myślę, że sezon byłby z głowy z takim kawalątkiem 🙂
M spada w przepaść, otchłań wręcz…
Klimat trochę jak z Hańczy aczkolwiek bez stada nawalonych
Marcin mścił się za prześwietlanie oczu mymi lampami jak tylko mógł i kiedy tylko mógł
M. za to trzymał poziom – jak to mówią człowiek na poziomie powinien stać w pionie, czy coś
psiapsiółki
czas na sałatkę do grilla
wcześniej tylko wpadnę i zrobię lekki młyn
Dawitcie jeszcze nie czas
tak więc wracamy na łono natury
Iron movie maker, delikatnie strzelam go z lampy.
spotykamy ryby i zieleniny też sporo. Oby tylko miejscowi się nie rzucili na to jak na platformy, które to wyciągnięte już z dna zostały przez złomiarzy 😉
a ku ku
audycja zawiera lokowanie produktu
jak prawdziwy chłop z Bydgoszczy, Dawit rzuca się w wir bronowania
spróbujcie go od paśnika odgonić, łatwiej go ubrać! serio!
choroba zawodowa, ręce muszą chodzić
maj nejm is Dawit and last nejm is…
trzyczepka
koniom lżej
musiał wleźć drugi, no musiał no trzeci za to tacha ten krzyż, bo wszyscy jesteśmy Chrystusami
po nurze Faber zabrał się za coś co umi najlepiej, wurst in buła, ja!
po czym nastąpił błogi stan upojenia spokojem. Przerywany tylko moją alergią na instruktorów gorszego sortu. Pokichałem sobie…
Nur#2 – skład (węgla): Iron, Faber, Yo. Mariusz przez zatoki odpadł, wolał wygrzać je i zostawić na Piechcin. Wtedy nie do końca rozumiałem ale na Piechcinie dopadło i mnie. Od wtedy szanuję, rozumiem, nie wpierdzielam się…
pierwszy budowniczy Polski ludowej towarysz Faber – 225% normy spierdzielenia umysłowego 😉
Faber wydygał, walka nad przepaścią mogłaby okazać się zbyt trudna
Resztki po jakimś terminatorze?
do nieba to chyba nie dojdziemy tędy, prędzej do czarnego piekła!
szmeliwo robi robotę, całkiem fajne ale że plan wycieczki nie zakładał tym razem dużych głębokości i wchodzenia w deko to na szybko z ręki bez statywu i stabilizacji 😉
raz jeszcze trafiamy w czachę z popiołu w pył
Faber lubi takie klimaty, obcowanie z nim tylko to potwierdza
Iron więc wymyślił, że upierzemy co nieco
ogółem w ciągu tych 2 nurkowań nie zbadałem podejrzewam 1/20 tego co tam jest. Definitywnie jest po co wracać.
tak czy siak, głazy wielkości dobrej terenówki i ich namacalność jest mega. W dodatku węgiel jest mięki, mam wrażenie że bardziej żywy od skały
mowa o Faberze 😉 bo raczej rośliny tu nie porosną 😉
Marcin nad przepascią Faber nie chciał być gorszy a co! wyciungne rynce na spajdermana!
tak to jest jak się ćpie co popdanie
wcisnął guzik i wszysko jebło! WSZYSKO!
dzięki wielkie za zmącenie i pływanie w mule! serio ! chciałbym zrobić z tego specjalizację. Może Gucio pomoże?
uciekamy w bok tak jak jeździ winda i trafiamy znowu na przyzwoite warunki
” ilez to razy w myślach osiągałem wszystko”
wsiadł do autobusu z liściem na głowie hej hej nanananana hej hej hej i zeżarł cały swój gaz
w akcie desperacji wpiepszał co2 z gasnicy (dzieci nie róbcie tego w domu). Czyli jednak można oddychać z gaśnicy panie Curzydło 😉
ciśnienie szło ku dnu więc trzeba było się powoli ewakuować
ktoś tu miał ochotę się nabić…
ostatecznie poszeł w ogrodnictwo bo lanie wody jest w modzie
Podsumowując Honoratkę jestem bardzo na TAK. Serio mi i nam się podobało mucho bueno pierwejsort. Jest to moim zdaniem rozsądna alternatywa dla Hańczy. W szczególności jak przestajecie mieć parcie na cyfrę, a zaczynacie dostrzegać uroki każdego nurkowania. Cyfrę i tutaj idzie strzelić. Z tego co pamiętam 55-58m? Chętnie sprawdzimy następnym razem. W ogóle to plan na następne 4 nurkowania mogę wysypać jak asy z rękawa. Kiedy powrót? niebawem 🙂 Co jeszcze na plus? cena wejściówki! Wypośrodkowana między grubym przesadzeniem – Piechcin, a totalną tanizną chcoiazby j. Piaseczno.
Comments by thoms