Nurek rozpoczął urlop. Nurek był do tego urlopu naszpikowany książkami aż po dach auta. Metodą chybił trafił nurek wybrał książkę pana S. (jako, że opisuję książkę, a nie zamierzam reklamować nikogo pan znany wszystkim S. będzie właśnie tak występował). Nurek zanurzył się…
Komentarz 😉
Jest to bardzo typowe, jest to wręcz lawina zdarzeń, woła to o pomstę do nieba i zaraz… yyy… Na tyle szydery sobie pozwolę, jest dużo powtórzeń, czasami wywody autora też wołają o pomstę do nieba ale nikt pod pistoletem nie trzyma i po prostu kawałki, które odlatują od rzeczywistości każdy może sobie pominąć. Fakt! że pan S. ma swoją renomę, swoją opinię, swoich groupies, swoich hejtersów – po polsku mówiąc za i przeciw. Fakt! nie zgadzam się z dużą ilością rzeczy, które pan S. wyznaje – ale ok opinie są jak dupska, każdy ma swoją.
Książka – jest zbiorem 121 zdarzeń, podzielonych i pogrupowanych w działy. O dziwo nurkowanie techniczne jako nurkowanie złe i nurkowanie absolutnie, i kategorycznie zakazane dostało tylko 3 pozycje (pewnie szykuje się cześć druga pdt. nurkowanie techniczne to zło! wiedz że coś się dzieje z twoim partnurem! – uprzedam że nazwy w tym momencie obie są moje 😛 ) – według S. nie wiadomo co oznacza ten termin – nurkowania techniczne. „na potrzeby tego tekstu przyjmiemy uproszczenie, że chodzi o nurkowania z użyciem trimiksu” 😉
Wiele z tych sytuacji faktycznie mrozi krew w żyłach. Czytając wielokrotnie człowiek puka się w czoło, jak tak można. Chwilę potem przypomina sobie wół jak cielęciem był… Do tej pory jest cielęciem 😉
Wypadki są opisane raczej ogólnikowo, bez być może dla szukających sensacji, szczegółów. Niektóre są błahe, niektóre są najprościej ujmując opisem zgonu. Tych drugich jest sporo. Robiąc szybką statystykę 40% to barotraumy płuc, 40% to utonięcia.
Książki nie wciągnąłem od jednego posiedzenia, jest gorąco, mózg się lasuje – ale i styl pisania jest trochę męczący – o czym autor na wstępie upomina. Czasami dedukcja autora, w przypadkach gdy nie do końca wiadomo co zawiniło sięga Sztyrlicostwa pełną gębą. NA oknie stało żelazko, to znak, że tego dnia nurek nie powinien nurkować, mimo tego zanurkował, to wywołało lawinę zdarzeń…
S. w książce usiłuje wytłumaczyć, a raczej nakłada do głowy, że w nurkowaniu partnerstwo jest najważniejsze. A raczej „partner i troska o niego”. Pójdę dalej – jest to ważne owszem, ale ważniejsze jest z kim się nurkuje. Bo partner może być po 20 nurkowaniach, po 3 latach nie pływania, po kursie w Egipcie, można wyliczać bez końca. Ogólem może stanowić 100x większe zagrożenie niż nurkowanie solo. Dlatego fakt dbania o partnura jest ważny ale dobór go jest jeszcze ważniejszy.
Podoba mi się stwierdzenie – „Wypadek nurkowy zaczyna się na brzegu” – fakt… wszystkie fakapy, i późniejsze przygody zawsze zaczynają się od zbagatelizowania czegoś, co na powierzchni było już widoczne.
Jako, że pan S. uznaje nurkowanie techniczne, wielogazowe za zło, jestem w stanie zrozumieć nie karcenia schematu RGBM i przystanki deko na 3m. To tylko jedna z „zaczepek” . Nie popieram jednak stosowania ich w nurkowaniu ani przyjmowania ich za pewnik.
O dziwo znalazłem parę rzeczy, które potwierdzały moje teorie. Chociażby związane z narkozą azotową:
„Przeważnie jest jednak tak,że za pierwszym razem nurek nie ma narkozy, ponieważ chroni go wysoki poziom adrenaliny” – to moim zdaniem działa do kilku razy. Potem następuję pier$#@nięcie i nurek zaczyna świrować.
Filozofia DIR jako kolorowa rewia mody dla bogaczy – to przyjmuję jako element komediowy. Autor naśmiewa się z jednych reguł, mówiąc przy tym, że każdy powinien nurkować według jego zasad. Moja mojsza jest najmojsza, znamy to skądś? 😉 Zawiść…
Podsumowując…
Książka dla świeżych nurków, którzy nie doświadczyli jeszcze swoich „przygód” jest moim zdaniem bardzo dobra. Mówię też o instruktorach, którzy z zerowym doświadczeniem przelatują przez kolejne plastiki stając się właśnie nauczycielami tych początkujących (chyba mój hejt do nich jest równy z hejtem S. do wszystkiego technicznego 😉 ). Być może poustawia co po niektórym szare komórki w głowie. Być może zamiast brawury znajdzie się miejsce na choć ciut spokojniejsze działanie. Być może uratuje też komuś życie – bo akurat przeczyta o sytuacji która trafi się jemu. Dla starszaków, nie widzę przeszkód czemu by nie czytać. Może też zadziała jako przypominajka, przypomni błędy, przypomni naginanie, mało rozsądne wejścia do wody z połową sprzętu nieserwisowanego 😉 Nie wciąga jak kryminał, ale na lekturę do „wc” ok 😉
Comments by thoms