No tośmy nabroili od rana 😉

W porównaniu do zeszłego tygodnia wizura już znacznie siadła. Niestety popdało, temperatura spadła i się dzieje gorzej ale jest wraz bardzo przyzwoicie. Razem z Cathariną odwaliliśmy chyba cos koło 110min walania sie po szuwarach. Skoro temperatura wody jest prawie 3x cieplejsza od powietrza, a pizgało na zewnątrz niemiłosiernie, do tego jeszcze wiało! a ić pan!

Na platformie już okazało się, że z głębszych fot to kiła i mogiła bo lampy sie włączył ale połączenie z aparatem zdechło. Chwilę potem na 20m zdechła też Catriny latara. No to było po zawodach. W planach śmigło i w końcu obcykanie go, musi nie w tym roku… Z kajaka uderzyliśmy na 20m, chwila na holowniku. Tam niestety tez nic nie wyszło.

Tu dygresja, szacun Kaśka za wpełzanie do holownika przez najmniejsze okienko, ja w SM ledwo zmieszczałem „płuca” 😀

No i po holowniku zaczęliśmy męczyć szuwary, dłubanki, platformy, policmena co to nas nie przeszukał. Ba udało się znaleźć stadko rybek i jednego dłuższego ale niestety rybie oko do focenia ryb jest tradżedi.

Jest sporo nowych atrakcji i lalunia Artura czeka już w wodzie na ustawkę 😉 także dzieje się!

Keep up! A teraz parę marnoctw, bo bez lampy w piasecznie to jak bez dupy…