Zdjęciami podwodnymi zainteresowałem się około 2 lat temu. Pierwsze próby zaczęły się od wideo. Go pro1 pożyczona od kolegi „po fachu”, zaraz potem moja GP2 ale… To nie było to. Składanie filmów jakoś szło ale w pewnym momencie stało się karą. 2h materiału a ja mam wybrać 3-5min, później to dociąć przyciąć dodać muzykę. Nie… Go pro poszło w odstawkę.
Pierwszy aparat
O ile można to nazwać aparatem 😉 Była to „małpka” ws-540 od Sony’go o ile nie pomyliłem nazewnictwa. Do jej zakupu, jak i do wielu innych zakupów popchnął mnie serdeczny kolega 😉 Żeby nie on to pewnie dalej tkwiłbym w epoce kamienia łupanego ze sprzętem nurkowym! A zaczęło się od obudowy. Trafiła się tanio więc trzeba było dobrać do niej puszkę.
Z puszką było sporo dramatu, bo o ile tydzień przed zakupem obudowy była o tyle później raptownie zniknęła i nie można było jej nigdzie dostać. Dorwałem jakąś z UK. Kiepski to niestety deal był, bo aparat okazał się zalanym czymś „lepkim” ( bankowo colo-podobne specyfiki) i jego reakcje były dalekie od działających. Kupiłem po licznych wojnach z alter ego nówkę z salonu PL. Bardzo męską, różową 😀 – przynajmniej była podkładka – „wiesz skarbie to jak nie będę focił to będziesz mogła sobie go do torebki wziąć i nie będziesz już musiała tej okropnej lustrzanki dźwigać”.
Do aparatu dokupiłem od razu lampę, też coś z drugiej ręki – chyba sea&sea jakiś podstawowy na światłowodzie i sztywne ramie. Ależ byłem uradowany, jaki to pro zakup, jakiż lans, jakież nadzieje wiązałem z tym pudełkiem po papierosach…
Pierwszy wyjazd
Gdzie lepiej testować aparat i szkło niż na kamieniołomach. Wybraliśmy Za#wek. Jako, że bawiłem się lustrzankami od paru lat wcześniej – aczkolwiek słowo bawiłem się jest tu bardzo adekwatne – od samego początku coś mi przeszkadzało.
Aparat nie ostrzył tam gdzie chciałbym. Samo ostrzenie trwało wieki, to samo z włączaniem wyłączaniem. Jak już strzelił to zastanawiał się 2min co dalej. Zdjęcia seryjne? zapomnijcie. Co mnie podkusiło? Co to ma być? Jeśli chodzi o materiał, to zazwyczaj jestem mega krytyczny. Znający mnie wiedzą i mówią, że przesadzam, aczkolwiek wszystkie te zdjęcia bez tony obróbki leżały i wyły. Obróbka o ile to można tak nazwać podchodziła raczej pod dzieło tworzenia czegokolwiek z „kupy”. Ogółem dramat.
No ale na przykładowych zdjęciach było tak pięknie
Tylko przykładowe zdjęcia były z Egiptu, gdzie światło i wizura są na poziomie kosmicznym w porównaniu wszystkiego co jest w Polsce. Rozpoczęły się gorzkie żale.
Im częściej chwytałem za lustrzankę, tym bardziej denerwowała mnie ta różowa landrynka. Im więcej czytałem, tym więcej brakowało mi wszystkiego. RAWy? Zapomnijcie, tylko praca na wystrzelonych jpgach. Ale wtedy jeszcze nie doceniałem RAWów. A co one mogą mi pomóc? Wybrałem się jeszcze 3-4x z tym kitem do wody i dałem sobie spokój.
Była jednak rzecz, która bardzo spodobała mi się pomimo problemów – mianowicie pojawiła się olbrzymia satysfakcja z samego nurkowania. Cała ekipa od dłuższego czasu trafiła w letarg pod tytułem – ile razy można nurkować w tych samych miejscach? po co nurkować w zimnych i ciemnych wodach? itp! Zacząłem i ja się pogrążać w ten odmęt. Po co? Zdjęcia sprawiły, że wszystko zacząłem odkrywać po kolei od nowa. Najdrobniejsze rzeczy zaczęły znowu sprawiać przyjemność. Czas pod wodą leciał w takim tempie, że bardzo często dziwiłem się kiedy to przeleciało – i nie! to nie była azotówka 😛 ! Mimo kiepskiej jakości fot, trafiały się takie ujęcia, które może nie były super ale już mnie zaciekawiały.
Z pomocą przyszedł przyjaciel 😉
Raki są zazwyczaj w gorącej wodzie kąpane i dużo nie trzeba było żebym posunął się o krok dalej. Splot zdarzeń sprawił, że w całym tym zapętleniu z „co dalej z foto” pojawił się fajny zestaw na rynku. W dodatku w Polsce. Straciłem jakikolwiek szacunek do idioten kamera i to niestety zostało mi do dziś. Głównie dlatego, że nie mam z nimi kontaktu – i chyba nie chcę mieć. Ale jak ktoś chce mnie przekonać to zapraszam do jez.Piaseczno. Jeżeli podoła warunkom tam panującym to zmienię zdanie 🙂
Wracając do tematu, trafiłem obudowę do Nikona D200 z prawie kompletnym sprzętem. Pieniądze? w porównaniu do małpki były okrutne ale los jakoś chciał, że akurat w skarpecie uzbierała się sumka i owa pomoc przyjaciela w stylu – „weź nie pierd#%$ i to kupuj bo ci ktoś to zawinie sprzed nosa” – spowodowały, że w krótkim czasie dostałem swoją pierwszą budę/obudowę. Była, no cóż, wielka, ciężka, piękna, koszmarna! Szybko dostała ksywę Unitron – od mega wielkich telewizorów z czasów gówniarzerii w PRL.
Ok jest buda ale aleee…
Lista rzeczy brakujących była spora ale stwierdziłem, że jeżeli mam na poważnie się tym zająć to nie ma półśrodków. D80 udało się szybko zamienić na D200. Wiekowo podobne, sprzętowo przepaść. Gdzie jest tryb Auto ? 🙂 Co to za litery MSAP? NSDAP jakiś? o co kaman? i tylko 4 te tryby? Tu zaczęła się selfie edukacja, która trwa i trwać będzie.
Był akurat sezon zimowy więc było sporo czasu na dokształcanie. Duża pomoc przyszła też ze strony forum różnego rodzaju. Dzięki Tomkowi „Fotkowi”, Zdjęciom Darka D. pseudonim Dynara 😉 i paru zagramaniczym stronom, zacząłem chłonąć mało jak się okazało zrozumiały temat.
Pierwsze próby
Moje szkła, nie bardzo nadawały się żeby zabrać je pod wodę. Pożyczyłem więc 18-70mm – ot kitowy słoik bez szału opisywany. Pierwsze wrażenia spod wody pamiętam po dziś dzień. To je lustro! Szybki, ostrzył jak chciałem, foty w ustawieniach półautomatycznych już pod wodą pokazywały, że to inna liga. Nie było czego się czepić, może prócz braku kolorów. Obiektyw sam w sobie dawał sporo zniekształceń na obrzeżach i mocno winietował// czyt. zaczarniał obrzeża zdjęcia ( co okazało się w sumie pożądanym efektem ) ale Photoshop ma autokorektę pod specyficzne rodzaje obiektywów i ta akurat się tam znalazła, i zadziałała!
Brakowało tych kolorów
Następny wyjazd i cykanie poszło podobnie. W Machowie jednak dowiedziałem się, że oprócz kolorów brakuje mi również światła. Beż światła pół automat w Nikonie wydłużał czasy naświetlania, podbijał iso do granic możliwości, że aż siało gruzem ( efekt jakby to powiedzieć ziarnistości na fotach – który to jak się później okazało też potrafi być uważany za przydatny 😉 ). Rezultatem czego były zdjęcia w dużej ilości rozmazane lub nieostre. Próbowaliśmy z Piotrkiem doświetlać teren Hidem z założonym dyfuzerem. Efekty były zbyt słabe. Trzeba było zmian. Zmian w pływaniu i technice, oraz wojny zbrojeń – dokupieniu pozostałych elementów.
Pływalność, trym, technika…
Wcześniej nie stawałem w punkt, jeżeli nie byłem w stanie wyhamować to jakoś tam się hamowało innymi sposobami. Wahnięcia nie przeszkadzały, a kontrola oddechu sprowadzała się tylko do obserwowania manometru, tylko na ilość wciągania. Po tych 2 latach pracy z aparatem, bo to moim zdaniem pod rekreację nie podchodzi 😉 stwierdzam, że z aparatem pływam zupełnie inaczej. Mam ciele które taszczę przede mną. Jest tak opływowe jak Polonez Atu! albo jak ciele 😛 Zrobienie zdjęcia nie jest tylko wciśnięciem spustu migawki. To kilkustopniowy proces rozpoznania terenu – w tym jego przeszkód ( nie mam szacunku dla ludzi celowo wpiepszjących się w rafy etc.),
połączony z ustaleniem pomysłu na samo ujęcie, ustaleniem obiektu prowadzącego/głównego w odpowiednim miejscu, aż wreszcie stabilizacji przed oddaniem strzału. Nasuwa się szybko porównanie do snajpera. Tylko ten snajper w tym wszystkim powinien jeszcze zawisnąć w toni. Przed ostatnim ostrzeniem zatrzymuję na chwile oddech na wdechu. Zaczynam oddychać dopiero po oddaniu strzału.
Koszty
Nie wiem czy chcę poruszać ten temat 😀 wiadomo, dla jednego małe a jest wielkim A, dla drugiego tylko małym b ale skompletowanie sprzętu trochę obgołociło skarpetę. w Polsce okazało się to niemożliwe i patrząc po rynku dalej jest to w 90% niemożliwe. Ceny nawet za używki są okrutne. Z pomocą przyszły Stejtsy of Zjednoczonej Hameryki. Za cenę jednej lampy tutaj w dodatku słabszej, ściągnąłem 2 z ramionami, konwerterem TTL oraz kompletem kabli. Cała ta operacja przysporzyła też ze 2-3 nocki na przemyśleniach, a czy dojdzie a czy nie będzie problemów a a a kotki dwa 😉 Jest ryzyko jest zabawa. Sprzęt dotarł i nie były to cegły, czy piach jak to teraz w modzie przy ściąganiu rzeczy z Chin. Cała ta operacja pozostawiła mi furtkę otwartą na szkło.
Po rozmowach doszedłem do wniosku, że zacznę od rybiego oka. W miarę bardzo jasny obiektyw, ładnie ostrzący, szybki. Wojna trwała między Nikorrem a Tokiną. Padło na Tokinę 10-17mm. No i o ile z USA poszło pięknie i gładko o tyle przeprawa z baranem z PL i zwrotem obiektywu bo jednak nie zgrał się z moim Nikonem trwała 3tyg. Serdecznie życzę czarnego kija w tyłku temu temu, z którym to przyszło mi handlować. Obiektyw miał problemy najprawdopodobniej ze złączem, automatyka nie działała nijak. Jak już udało mi się dostać pieniądze z powrotem to na rynku zrobiła się pustka. Tokiny inne zniknęły, a i ja miałem obiekcję czy iść dalej tą drogą. Na szczęście za podobne pieniądze moje sprawdzone źródło od obudowy 😉 miało jeszcze Nikkora – rybię oko 10.5mm 1:2.8. – dźwięk otwieranej kasy – cie cięęęg
Tym oto sposobem Unitron został skompletowany. Reszta to już kosmetyka. Oczywiście, cały czas kombinuję, jak to kombinator. Biorę pod wodę różne szkła. Bawię się lampami i ich ustawieniem. Jedno co mogę powiedzieć to , że zmierzam to nauczenia się pełnej obsługi manualnej. Zero automatyki. Dla przykładu konwerter TTL zdechł, jego wymiana średnio szła mi po drodze i tak oto nauczyłem się żyć bez niego i samemu sterować pracą lamp – nie wspominając, że naprawa okablowania też zmusiła mnie do nauki pracy manualnej z lutownicą!
Warsztat
Tak na dobrą sprawę dopiero w tym punkcie zaczyna się historia z fotografowaniem. Robię jeszcze wiele błędów, aczkolwiek jestem samoukiem i taka nauka zawsze wychodziła mi najlepiej. To co daje aparat podłączony z popularnym oprogramowaniem od obróbki foto i mniej popularnym (za to kosmicznie ułatwiającym życie), daje moim zdaniem co najmniej zadowalające efekty jak na amatora. Czasami zdjęcie „wywołuje się” dopiero po pracy z programem. Czasami wychodzi od razu i praca dodatkowa tylko spiernicza efekt.
Ale w większości przypadków ujęcie nie jest do końca takie jak się chce. Na 1000 zdjęć do wstępnej selekcji przechodzi 20%. Z tego 5% odpada, 10% widzi światło dzienne, reszta dochodzi do archiwum. Oduczyłem się bardzo szybko wstawiania wszystkiego jak leci a już nie wspomnieć o wstawianiu fot bez jakiejkolwiek obróbki. Wstawienie na raz 100 zdjęć wywołuje ten sam efekt co 10 min film. Po 3-4 min – 30 zdjęciach max przewija się jakkolwiek byle do końca.
Fakt faktem focę dziadkami. Aktualnie starszy dziadek D200 idzie na emeryturę. Jego miejsce zastąpi młodszy D300, który dał się wszczepić w ubranko po bracie – nie bez bólu ale o tym może kiedyindziej 🙂 Jak to z technologią bywa, jest i pewnie będzie focić prościej/lepiej/szybciej. Wypowiem się po jakiejś lepszej sesji niż w Piasecznie 😉 Wiem natomiast, że on już przekracza moje możliwości fotoamatorskie, a jest to aparat, który już parę lat ma.
Częste pytania
A czy taki i taki aparat to będzie dobry? a czy skoro kosztował tyle to ma prawo kosztować tyle? Nie wiem! Serio. Żyje w przekonaniu, bo nikt mnie z tego jeszcze nie nawrócił, że aparaty typu kompakt i ich możliwości mi nie wystarczają. Konwertery itp. cuda na kiju traktuję jako coś zupełnie nie potrzebnego i dziwną ingerencję finansowo optyczną w fotografię. Bo mam zoom! no świetnie tylko ile razy go wykorzystasz? Osobiście stałoogniskowe obiektywy to strzał w 10. Jeden zbędny parametr, że tak go nazwę automatyczny, odrzucony! Co z np. takim konwerterem zrobisz na powierzchni? Już rybiego oka nie wyciągniesz bo chyba paradować z podwodną budą nie będziesz. Bo jest to tańsze! Serio? Nie sądzę. W ostatecznym rozrachunku trzeba sobie zadać pytanie Laski z Chłopaki nie płaczą – co lubisz w życiu robić? co chcesz i jakim kosztem to osiągnąć?
Osobiście dążę do przesiadki na pełna klatkę. Trochę pewnie mi to zajmie jeszcze ale ten czas spożytkuję na naukę tego co mam, a wierzcie mi jest co się uczyć! Nie rozumiem też pytań i tych ciągłych zmian, bo nowsze lepsze, bo nowsze ma piardylion pikseli, a starsze ma piardylion pikseli mniej. Nie prawda. Używam już w tym momencie młodych dziadków ( załóżmy, że dobrze naoliwionych aczkolwiek z niskim przebiegiem) i jak to gdzieś kiedyś przeczytałem, nie ma złego aparatu jest tylko kiepski jego operator.
Czy jest sens kupować coś ekstremalnie dobrego nie mając zielonego pojęcia o fotografii (nawet na przykładzie kompaktów)? moim zdaniem nie ma, będzie frustracja na poziomie – bo ten aparat kosztuje tak dużo, a srejfonem lepsze zdjęcia robię, albo opcja 2: będzie wypluwał w „najlepszej razię” zdjęcia przeciętne. Jedne co wiem to, że trzeba ćwiczyć i nie bać się aparatu, ale zarazem nie robić 100 zdjęć takich samych w zamyśleniu, że któreś wyjdzie, bo mam takie możliwości. Traktuj aparat tak jakbyś miał/a kliszę max 36 slajdową i każde zdjęcie jest na wagę tej 1/36 filmu.
Czasami zazdroszczę innym fotografującym, że oni takie maluchy mają i nie muszą z krową popindalać, ale to trwa do pewnego momentu. Zazwyczaj kończy się w punkcie oglądania zdjęć. Są oczywiście minusy tego wyboru, bo lecąc gdziekolwiek torba i torba podręczna to bankowy nadbagaż. Trzeba się z tym liczyć.
Inspiracje i zdrowie w fotografii
Obserwuję warsztat Ireny Stangierskiej, Krzyśka Starnawskiego, Tomka Fotka Płotka, Darka Dynarzewskiego, oraz wszystkich fotografów jakich tylko mi się udaje. Są główną inspiracją nie tylko do robienia zdjęć. Jak widzę foty z Meksyku czy ze Szwecji, ogółem jaskiń, to wiem, że też muszę to zobaczyć. W związku z tym jaskinie na pewno w niedalekiej przyszłości staną się opcją. Jest to cholernie motywujące! a ich poziom wiedzy i kunsztu foto to po prostu czapki z głów.
Nauczyłem się też dbania o zdjęcia. Oberwałem już nieautoryzowanym ich wykorzystaniem, bo pewnemu górnolotnie mówiąc szmatławcowi na ich podstawie się artykuł zbudował, a sensacja rodem Faktoidu…
Przerabiałem już prośbę, pod znakiem nakazu! usunięcia moich prac, bo „komuś” przeszkadzały. Ale to historia oderwana od rzeczywistości jak jej autor.
W tym wszystkim liczę jednak, że nigdy nie dojdę do etapu znudzenia. Robienie zdjęć jest dla mnie utrwalaniem historii, czasu, momentu, a podzielenie się nim z innymi jest niesłychaną frajdą!
Comments by thoms