Lubelskie mało komu kojarzy się z nurkowaniem. Mamy tu dobre piwo. Cebularze – bo cebula herbem narodowym każdego prawdziwego Polaka. Mamy piękne lasy, słabą piłkę nożną ale mamy i wodę (nie mylić z wódą, to nie podlasie ;). Landy niekoniecznie obfite w złotówki, mówi się, że każdy orze jak może, ale nurkowanie? Tutaj? Serio? Otóż jak najbardziej!

Równo 10 lat temu znajomy wciągnął mnie w to lubelskie „bagno” – piszę z przekorą i to dużą bo taki miałem wtedy widok na to całe pływanie.Aa pewnie taki, Wy czytelnicy, macie w większości po dziś dzień.

– Choć zobaczysz co to nurkowanie.
– Serio? Gdzie tutaj pływać ? Przecież wody u nas płytkie, brudne, po co to robić?
– Byłeś? Widziałeś? Chodź!

Pozwólcie, że odwrócę Wam światopogląd o jakieś 178 stopni. Piassachiusets czyli jezioro Piaseczno, położone o zgrozo nie pod Warszawą!  na pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim jest jednym z najgłębszych i najczystszych jezior w Polsce (pierwsza klasa czystości).

National Geographic ocenił je wysoko, bo aż na czwartym miejscu 10 najpiękniejszych jezior w Polsce. Opisał je cytując : jako jezioro piaszczyste kryjące w sobie tajemnice z Drugiej Wojny Światowej. Nie powielając dalszych bzdur, część o leżącym w jeziorze Junkersie pominę. Nie ma tu też poniemieckiego złota – no dobra jest ale jako atrakcja nurkowa. Ani bursztynowej komnaty! A jeśli gdzieś jest, to powodzenia w jej odnalezieniu 😉
Jest za to kosmicznie!

Dno jeziora przypomina miejscami krajobraz z zupełnie innej planety.

A w kosmosie jest  co robić. Przepłynięcie jeziora pod wodą dookoła zajmie od 2 do 4 godzin. Wybierając ten tryb pływania znajdziecie tu tony ryb – okonie, szczupaki, koluchy, węgorze, płocie, a nawet  karpie – choć tych jak żyję i pływam jeszcze w wodzie nie widziałem ale wędkarze się chwalą.

Raki traktowane są na specjalnych warunkach

Na florze nie znam się zbyt specjalistycznie lecz zieleniny u nas też pod dostatkiem.

Specjalnie dla nurków przygotowane są aż trzy tory z licznymi atrakcjami. Znajdują się on z trzech stron jeziora bo jak do tej pory czwarta strona pozostaje nietknięta ze względu na słaby dojazd i ukształtowanie terenu.  Co na torach? Junkers!  Spokojnie tylko żartuję… ale są 2 Omegi z postawionymi żaglami, keson, Maryjka, parę atrakcji mniej cenzuralnych 😉 pojazdy  wszelakiego rodzaju wraz ze stosunkowo fajnym holownikiem. Można wpłynąć w pełnym Twinset’cie.

Są upiorne manekiny, jednego z nich nota bene musiał wyciągnąć ostatnio  któryś z wędkarzy, bo pod wodę wrócił w odmienionej postaci. Aż żal że nie dane było widzieć jakiego karpia musiał mieć na twarzy ów łowca, któremu na powierzchni ukazała się ludzko-manekinia głowa.

Każdy z torów doprowadza do czegoś, co ciągnie nurka do wody. Adrenaliny zwanej głębokością.
A jest ona tutaj nie mała – 38,8m – osiąga się ją za jak to w przypadku jezior płynąc po stoku . Głębokość wieńczy śmigło ogonowe z Mi2, który mimo starań w całości niestety nie został utopiony.

Miejscowi autochtoni wiedzą jak jeszcze te pół metra, w porywach do metra znaleźć głębiej. Wbrew pozorom nie jest to też super łatwe jezioro. Jak większość z polskich jezior bywa kapryśne. Wizura potrafi być oszałamiająca, potrafi też być ćwiczebna. Zdarza się bardzo często, że nurkowie zawracają widząc pierwszą „mgłę”, która w sezonie letnim oddziela ciepłą wodę od zimnej.  Popełniając przy tym błąd z rozsądku. Zaraz za mgłą zazwyczaj widoczność poprawia się  i zwiększa. W najlepszych momentach potrafi dojść do 6-7 metrów. Zazwyczaj oscyluje w granicach 3-4m i zawsze się gdzieś znajdzie. Jak nie z brzegu to na głębokości, lub na odwrót.

Poniżej 20m jest ciemno i bez latarki nie polecam się tam zapuszczać ale zdarzało się kiedyś wracać w świetle zastanym, bo przedobrzyło się czasy pakietów. Zabawiając za długo na dnie można wejść w iście „Starnasiową” dekompresję.

Jest tu też i na czym szkolić. Kilka platform, rury do przepływania i 10 metrowa drabina do nieba startująca z 30m – pływanie w toni to czasami konieczność więc dobrze to wyćwiczyć w różnych sytuacjach.

Ale już robić akwarium w jeziorze to lekka przesada 😉

 

Mamy swoją wersję dłubanek, wcale nie gorszą aczkolwiek równie uboga co na Hańczy 😉

A w niedzielę zbieramy na tacę

Są też pozostałości po dawnych już nieistniejących bazach. Nieoporęczowane perełki, więc trafienie w nie, nie jest już tak łatwe ale sprawia nawet doświadczonym akwenem nurkom sporo radości. Skoro zacząłem już o infrastrukturze nadziemnej, to nad samym jeziorem jest w chwili obecnej 5 baz nurkowych. W sezonie jest gdzie i odpocząć z rodziną ale i jeśli potrzeba gdzie flaszki nabić. Bazy rozwinięte są na tyle, że każda z nich bez problemu ugości i „stado” nurków. Do wyboru do koloru.

Ale jak to nurkowie, czekamy na zamknięcie sezonu. Znikają turyści. Cisza i spokój.

Wtedy pojawiają się ryby, pojawia się wizura, a nawet jak i lód zajedzie na taflę jeziora to też jest co robić J

Jest gdzie pływać, jest gdzie i na łyżwach jeździć.

A jak już naprawdę się nudzimy to wracamy do starodawnych metod umilania sobie czasu.

Przyjedźcie w lubelskie, na pewno nie pożałujecie!