Było nas 3 w każdym z nas inny gaz 😉 (no prawie)
vDaw-eJ3EMXMMqQQL0QWfSSH8SpRSNfYnydtQlXK4G8

Nie wiedzieć czemu, jak tylko wybieramy się nad Hańczę zawsze wali się pogoda. Od deszczy, po zamiecie śnieżne, przez gradobicia, burze i temu podobne klęski egipskie…
Nie było inaczej i tym razem. Choć przynajmniej widoki były w trakcie jazdy miłe

d2eCuR_tdFYEkWbfPjEdiHeF-JHdHBRxIWQTQYoCgro

Nocleg padł tym razem u Słowików i chyba już nigdy więcej zmiana nie nastąpi. Szczerze mówiąc tak najedzony byłem ostatnio chyba na święta. Kokaina w wersji pana Tadzia pierwszorzędna, siepała tak że aż włosy na klacie się prostowały co po niektórym 😀
DSC_4141 copy copy

Założenia były hen dalekie. Pogoda jak zwykle zweryfikowała wszystko. Tak więc w sobotę kołkowaliśmy do 16 na kwaterze. Korzystając z okienka bezdeszczowego udało się w końcu zebrać i pojechać na P2, a jak P2 to wiadomo jakie cele.
YCpQ53Wz-xD933YBD1QBpOILqPl5ncDVVMTzln3mgTc,2kuWBLo1qX_GsZYYbL-m_fIw3ajvNrtmTyqZH7-8RZc
Głębokość rośnie tam chyba najszybciej. Nie wiem jak po drugiej stronie jeziora. Z P2 zresztą poznaliśmy się już całkiem nieźle, chociażby po ostatnich grudniowych przemarszach wojsk tmx.
Partnurzy zbierali się jak zwykle w tempie obłędnym. Wręcz zawrotnym. Chyba czas nauczyć się strugać łódki w drewnie, na prędce, bo idzie korzenie zapuścić 😉 Szpej złożony i zniesiony czekał na nas w wodzie. Plan zmixowany, gazy w komputery wbite. Checkup i pod wodę.
DSC_4205 copy copy

Wszystko przebiegło zgodnie z runtimem i zgodnie z założeniami wychodzimy na powierzchnię. Ah wait, tak miało być, Hańcza postanowiła nam jednak trochę popierdaczyć plany. Na wejściu u jednego z nas trafił się wyciek z inflacji skafandra. Jest – nie ma – jest – nie ma… cholera. Wypnij, wepnij, wypnij, nie ma, jest, nie ma. Uszczelni się… typowy przykład załatwiania spraw. Piętnuję go bo sami jesteśmy sobie winni ale ta piepszona pogoda sprawiła, że ta drobnostka została przepuszczona. Błąd! Bo mimo tego, że nic się nie stało to podziać się mogło. Nie chcę tu Strugalskim zalatywać ale do 3 fakapów sztuka. Lecimy w dół…

DSC_4223 copy copy

Dno opada szybko, czasami czuję już na końcówkach płetw, że dotykam do stoku. Mimo raczej umiarkowanie mocnego zapitalania. Mijają minuty, wszystko idzie zgodnie runtime’em.
Założony plan jakoś za wielkiej frajdy nie sprawiał. Mimo tego, że nurkowanie nie było lajtowe i z samego tego faktu było jakieś podniecenie, to szczerze mówiąc mi nurkowania RT pozostawiają niesmak. Pomijam fakt, że po tej zlewie całodniowej wizura siadła fest.
DSC_4196 copy copy
Ale plan szybko przeszedł do historii bo Piotrek złapał rockbottom – sygnał nawrotu. Ok trudno, następnym razą. Mając cysterny mam zazwyczaj te 6x210bar więcej. Butle są kur#@sko nietrymowe i sporo czasu zajęło ich ogarnięcie ale zaparłem się na 15tki od samego początku przygody z twinem i dźwigam ten krzyż dalej, jakoś…

Helena to gaz który na prawdę otwiera umysł. Zimno jest sporo większe ale czajenie co się dzieje przewyższa tą niedogodność po stokroć. Powietrze na tej głębokości przez frakcję azotu byłoby być może milsze w dotyku 😉 bo i cieplej i faza dobra 😉 ale przy jakiejkolwiek awarii zaczęło by się rodeo.
DSC_4239 copy copy

Cały dzień czekania i już zawracamy, trochę słabo. W głowie stoi nurkowanie nocne, może się tym razem uda? No nic na razie odpalmy tabliczkę i zobaczmy jakie szczęśliwe cyfry wylosowała maszyna losująca. Bęben komory jest pusty, następuje zwolnienie blokady… Wychodzimy trochę po czasie iii mega głodni 😉

Jadłodajnia Słowikowa – Aż boje się po dziś dzień wliźć na wagę i zobaczyć ile te tylko 2 dni u nich robią więcej obywatela 😉 Ostatni raz chyba tak się objadłem w święta. Tam stół nigdy nie jest pusty, a jak czegoś ubywa to sąsiedzi albo stołówka i tak doniosą 😉 Tylko nie było kartaczyyyy 🙁

3piQQ81FOnzoCZOyV78Y6RPtzhGnOuXhbSZuts04Oas,lqv2MRVrhsEtHvxjHZpkSNNo1chIyJLpxaqNivmf9T0

Dzień 2 stał pod znakiem zapytania. Ze względu na obsraną pogodę mieliśmy wracać na noc, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że to głupiego robota bo zarwiemy i noc i dzień. Obudziło nas słońce. Hu hu! Nie mogło tak być wczoraj? Nie, nie mogło! A to dzięki…
DSC_4202 copy copy

Napar z „kokainy” miętowej 😉 do tego naleśniki i od razu chce się żyć. Plan nurkowo zdjęciowy, choć wahałem się z zabieraniem żelastwa długo. Wizura była słaba, padało, P1 więc tony ludzi i zmącenie. Niestety nie za wiele wyszło. A to co wyszło wygląda jak wygląda.
(foty)

Pozwiedzaliśmy obiecane Piotrkowi dłubanki.
DSC_4172 copy copy
Pozdrowiliśmy sponsorów 😉
DSC_4162 copy copy
Przestrzeliliśmy ścianę od dołu do góry, wszerz i wzdłuż.
DSC_4198 copy copy
Odklepaliśmy ogółem typową rekreację. No może mniej typową ale raczej rekreację. Dążę do tego, że miny jak na załączonym niżej obrazku

DSC_4253 copy copy
Same wskazywały na to z czego jest przyjemność. Parcie na cyfry w porównaniu do typowego zwiedzania, padło jak szmata w pierwszej rundzie. KO!
Pozostaje pytanie jaki jest sens w takim układzie. Wiadomo, w pewnym punkcie wszystko się nudzi, próbuje się innych rzeczy. Pytanie tylko czy OC się do tego nada i czy CC jest tak naprawdę potrzebny.

Na chwilę obecną odpowiedź jest już prosta… i otwarta 😉
DSC_4244 copy copy
Haniu, wracamy pewnie za jakieś parę tygodni, bądź łaskawa nie przyjmować nas śniegiem, ok? 😉

ps. ateista tańczy tańczy tańczy tańczy… nie wiedzieć tylko czemu przez sen się modli 😀
nXF7ay5p0qEzYien0-gEsqF_Jud4S4WjAacmdWN5hQ8