„AUA – jest często powtarzane przez nurków w przypadku łagodnej choroby dekompresyjnej” – osoby wrażliwsze prosimy o ostrożność – może zawierać sarkazm
Wstępniak jest zarazem jednym z tłumaczeń haseł na końcu książki. Chcąc opisać ją jednym słowem użyłbym faktycznie słowa sarkazm, i to pełna gębą!
Do książki przymierzałem się już od dawien dawna ale nie bardzo była ona dostępna. Jak już była to ceny były lekko mówiąc zaporowe. Udało się przed ostatnimi świętami ją znaleźć więc cyku miku i niespodziewanym trafem, zostałem jej właścicielem. Jak tylko Mikołaj odleciał, nie czekałem długo i porwałem się wszystkimi kończynami górnymi do jej ogarniania…
Gladiator jest częściową (bo Mark żyje i ma się dobrze) biografią pewnego angola, który to postanowił zostać nurkiem, a potem z tego postanowienia zawziął się i z braku innych pomysłów na życie stał się instruktorem. To nie dawało mu pełnej satysfakcji, bo nie tylko pracą człowiek żyje. Tak więc Mark podciągnął swoją pracę do granic możliwości i zaczął bić nie tylko butle ale i podwodne rekordy.
„CHRRRR – stały dźwięk wydawany przez instruktorów nurkowych i birmańskich kapitanów łodzi śpiących w hamaku w czasie, gdy rzekomo pracują…”
Z Markiem poznajemy życie nurka od podszewki. Od samego początku. Myślę, że ta książka powinna wręcz stać się biblią dla wszystkich chcących iść w tym kierunku nurków ale i już dla obecnych instruktorów. W szczególności tych z „fabryki małp”, którzy po 20x w wodzie mają piękne kwity i równie piękne myśli o umiejętnościach…A wszystko przychodzi z doświadczeniem, a ono idzie w parze z czasem.
Poznajemy tryb pracy instruktora, sezonowość, problemy z tym wszystkim związane. Ale całość przeplatana jest taką ilością humoru, że czasami ciężko było w domu nie parsknąć na cały regulator ;)kogo będę oszukiwał, nawet się z tym nie kryłem. Nawet jak mała spała, powiedziałem trudno, ojciec ma fazę 😀
Najbardziej chyba wbiła mi się w głowę anegdota o nurku, który to chciał zmienić światy. Żywych na tych mniej…
„LUB GORZEJ: znaczenie tego zwrotu zależy od względnego stopnia ciężkości idiotycznego wyczynu odnośnie rzeczywistych skutków”
Z drugiej strony sam autor do świętych nie należy i zdarza mu się naginać do granic pewne „granice” typowej przyswajalności – chociażby azotu 😉 Choć mam podobne mniemanie, że tak jak alkoholik przyzwyczaja się do coraz większych ilości alkoholu, tak niektórzy nurkowie mają fioła na punkcie azotu i ćpienia go 🙂 i oswojenia się z nim. Aczkolwiek instynkt samozachowawczy mówi mi, że nie muszę tego sprawdzać aż tak dogłębnie.
„I told them I only had a basic Padi Rear Admiral Speciality…they wouldn’t listen ” Jeden z wpisów na fb 😉
Dowiedziałem się, tak jak i sam autor, że nie ma czegoś takiego jak nurkowanie solo! Myślę no dobra yy ale to z kim? A otóż zawsze nurkuje się z Jezusem 😀
„Można się spierać, że Jezus zawsze nad nami czuwa, ale to nie zadowoli firmy ubezpieczeniowej, jeśli nieboszczyk nie posiadał nieodpowiednich certyfikatów..”
Książka należy do tych spod znaku jednym tchem. Jest lekka ale zarazem ma spore przesłanie. Ilość fakapów opisanych w środku może się równać ilości trupów słanych w ostatnim filmie z Kijanką Reevsem (John Wick – nota bene straszna szmira). Mark określa je mianem alarmu z tyłu głowy. Raz dzwoni, a raz napierd… 😀
„STROKE – to termin używany przez nurków DIR odnośnie ludzi spoza ich kręgu. Stroke to ktoś, kto nie stosuje się dokładnie do zaleceń DIR i robię sobie dobrze, bez nich ( w sensie biblijnym)” – w kwestii sarkazmu czy trzeba coś więcej jeszcze dodawać? 😀
Jedną z ciekawszych rzeczy w tej książce, pomijając same opisy mega nurkowań, jest również Run Time który został wygenerowany na nura na 260m, podpisany przez autora „list samobójcy”. Patrząc na te cyfry, mogę tylko powiedzieć O FUCK! 😉
Śledzę profil „gladiatora” na fb i ewidentnie widać, że to co dzieje się w książce dzieje się dalej! Mark nurkuje, podróżuje, bawi się przednie, a cięty dowcip nie opuszcza go ani na sekundę. Polecam śledzić, bo podrzuca pomysły całkiem przydatne nawet i dla „sierot” 😉
Żałuję, że nie pozaznaczałem tych „ultra” fragmentów. Ale… pewnie za jakiś czas dzięki temu uchybieniu przeczytam ją jeszcze raz 🙂 A od Marka chciałbym tylko więcej takich historii!
Comments by thoms